Nocowała u mnie siostra. Później ja zabrałam psa i poszliśmy do niej. Nakręciłyśmy kilka filmików, miałyśmy już nawet zrobione z napisami, zdjęciami - wszystko dopięte na ostatni guzik. Niestety nie wypaliło. W filmie występuje Vivat, raz siostra, raz ja.
filmik numer 1
filmik numer 2
Sztuczkowałyśmy, agilitowałyśmy, bawiłyśmy się i cykałyśmy fotki - było serio super. Może z czasem dodam filmik z napisami, ale obecnie nie mam do tego głowy.
Większość albo fatalnej jakości, albo prześwietlone. Jednak nie ja fotografowałam. Miałam to już dawno temu napisać, ale nie było czasu. Dziś byliśmy w kilku sklepach. Przy okazji pomyślałam, że miło byłoby kupić coś mojej Kozie (dla sprostowania, Koza to Vivat). Stanęło na nowym adresaciku, który pasowałby do nowej, pomarańczowej obróżki.
| nowy adresat, mała kość | 
| stary adresat, duża kość | 
| stara obroża | 
Kupiliśmy jeszcze tunel, w nadziei, że skubniemy agility.
| kiepskie zdjęcie, cóż... | 
Już wybrałam ten idealny przydomek hodowlany, który zarejestruję, gdy mój pies dorobi się tytułu.  Ponadto Vi codziennie teraz ze mną biega i regularnie chodzimy na łąkę. Robimy postępy, bo zaczyna się odwoływać.
Dzięki za odwiedziny :)
PS. W zakładce "Linki" wrzucam drugi banner bloga.



Ciekawe filmiki, jak i cały post. Miło słyszeć, że robicie postępy. Ja z psami również, raz małymi raz dużymi kroczkami...ale robimy :)
OdpowiedzUsuńJa aż tak regularnie na łąkę nie chodzę, ponieważ występują tam kleszcze :|
Ja w Poniedziałek wybieram się do sklepu zoologicznego i również kupuję adresatki, kolejne.
Pozdrawiam!
Kocham vivata!
OdpowiedzUsuńKocham Vivata!
OdpowiedzUsuń